neo-protestantyzm konserwatyzm biblijny

czwartek, 1 września 2016

pod inspiracją Słowa Bożego (1)

Notka informacyjna:
Wędrówka Pielgrzyma” John Bunyan (ang.: „The Pilgrim’s Progress”); przełożył z angielskiego: Józef Prower; wydano staraniem Prezydium Rady Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego w Warszawie; wydanie I; Warszawa 1961.
[ Tytuł wdania cieszyńskiego z roku 1907: „Pielgrzymka na Górę Syon” ]
Nowe wydanie „Wędrówki Pielgrzyma”: Wydawnictwo Jack.pl; Ustroń 2014 / przetłumaczone na uwspółcześniony język polski.
John Bunyan (1628-1688) ▬ purytański kaznodzieja i autor książek z XVII wieku; od młodych lat posiadający buntowniczy charakter (skłonność do wszelkiego rodzaju grzechu przeciwko Bogu); między 1648 a 1651 – po przeczytaniu chrześcijańskiej literatury, następuje skrucha (wyrzuty sumienia) oraz uświadomienie sobie potrzeby nowego narodzenia w Chrystusie. W 1654r. – zostaje przyjęty do zboru, a później zostaje diakonem. Od 1655r. – rozpoczyna głoszenie kazań po zborach; w 1656r. – wydaje swoją pierwszą książkę broniącą osoby i dzieła Chrystusa (herezje kwakrów i rantersów). W 1657r. – publikuje książkę pt.: „Jęki z piekła” („A Few Sighs from Hell”), gdzie wyjaśnia ewangeliczną przypowieść o „bogaczu i Łazarzu”; w książce tej krytykował zawodowych duchownych i bogaczy, którzy propagowali cielesność. Utwór ten został dobrze przyjęty, umacniając jednocześnie autorytet Bunyan’a. W 1660r. – aresztowany podczas nabożeństwa za wygłaszanie kazań bez wymaganego królewskiego zezwolenia (pobyt w więzieniu: 12 lat i 6 miesięcy – bez formalnego oskarżenia i bez prawomocnego wyroku). Właśnie tam powstaje wiele jego dzieł. Niektórzy strażnicy więzienni pozwalali mu czasami wychodzić z więzienia, by mógł głosić kazania.
Wolność odzyskuje w 1672r.; a w 1678r. – po raz pierwszy publikuje: I część „Wędrówki Pielgrzyma”, jako zapis autentycznych doświadczeń i prób, które Bunyan przechodził podczas pobytu w więzieniu (1660-1672).
Bunyan był człowiekiem prawdziwie opatrznościowym. Dwunastoletnie bowiem przebywanie w więzieniu nie było bez pożytku. Prawie wszystkie swoje książki  napisał w tym czasie. Bez tej przymusowej sytuacji nie byłby nigdy znalazł czasu na pisanie. Nieprzyjaciele chcieli zamknąć mu usta, szatan usiłował ziarno Słowa Bożego zagrzebać w ziemię i przybić kopytem, stało się jednak wprost przeciwnie, bo właśnie dopomógł mu do wzrostu duchowego i do wydania obfitego owocu. Książkami swoimi usłużył Bunyan nie tylko za życia, ale i po śmierci, późniejszym pokoleniom – na cały świecie. Najbardziej znana jest «Wędrówka Pielgrzyma». Składa się ona z dwóch części. W pierwszej opisuje Bunyan wędrówkę pielgrzyma, w drugiej – wędrówkę jego żony i dzieci; stanowi to, jako całość, obraz życia chrześcijańskiego w rodzinie („Uwagi wstępne” / wydanie z 1961r.).


Wędrówka Pielgrzyma
John Bunyan

Mędrek poucza Chrześcijanina

(fragment / wersja z 1961r.) 

ROZDZIAŁ III
SPOTKANIE MĘDRKA Z CHRZEŚCIJANINEM

Chrześcijanin tymczasem szedł samotnie dalej. W pewnym momencie spostrzegł jakiegoś człowieka idącego w poprzek pola i zbliżającego się ku niemu. Gdy droga ich się skrzyżowała, nastąpiło spotkanie. Imię tego pana było Mędrek. Mieszkał on w bardzo dużym mieście – Cielesność, leżącym w pobliżu miasta, z którego pochodził Chrześcijanin. Gdy człowiek ten spotkał Chrześcijanina, zdawało się, że już coś o nim wie, jako że o wyjściu Chrześcijanina z Miasta Zagłady zrobił się niemały rozgłos i zaczęto o tym powszechnie opowiadać, nie tylko w mieście, w którym mieszkał, lecz również i w innych miejscowościach. Pan Mędrek domyślił się też kim on jest, obserwując coś niecoś ze sposobu jego chodzenia, słysząc przez chwilę jak wzdychał i jęczał, rozpoczął więc z nim następującą rozmowę:

Mędrek. „Cóż to, dobry towarzyszu, dokąd zdążasz tak obciążony ?”
Chrześcijanin. „Naprawdę jest to bardzo niewygodny sposób podróżowania ! … Chyba dotąd jeszcze żadne stworzenie tak nie wędrowało ! Ale skoro pytasz mnie dokąd zdążam, to ci powiem, mój panie. Zdążam do Ciasnej Bramy, która jest przede mną. Tam, według otrzymanej informacji, zostanę skierowany na drogę, która doprowadzi mnie do miejsca, gdzie bym się mógł pozbyć mego ciężkiego brzemienia”.

Mędrek. „Czy masz żonę i dzieci ?”
Chrześcijanin. „Tak, ale jestem tak obciążony tym brzemieniem, że nie mogę cieszyć się nimi tak jak poprzednio, i wydaje mi się jakbym ich nie miał zupełnie” (1 Kor. 7,29).

Mędrek. „Czy posłuchasz mnie, jeśli ci dam pewną radę ?”
Chrześcijanin. „Jeśli to będzie dobra rada – to posłucham, gdyż bardzo potrzebuję dobrej rady !”

Mędrek. „Ja radzę ci zatem, abyś czym prędzej pozbył się swego brzemienia, gdyż dopóki tego nie uczynisz, nie będziesz mógł nigdy się uspokoić w twoim umyśle, ani też nie będzie się mógł cieszyć z dobrodziejstw i błogosławieństw, którymi cie obdarował Bóg”.
Chrześcijanin. „ O to właśnie mi chodzi, aby się czym prędzej pozbyć tego ciężkiego brzemienia. Ale pozbyć się go samemu nie mogę. Nie ma też nikogo w całym kraju, kto by mógł to brzemię zdjąć z moich ramion. Dlatego też udałem się tą drogą”.

Mędrek. „Kto polecił ci iść tędy w celu pozbycia się twego brzemienia ?”
Chrześcijanin. „Pewien mąż, który zrobił na mnie wrażenie, że jest jakąś wielką i czcigodną osobistością. Zapamiętałem jego imię – nazywa się Ewangelista”.

Mędrek. „Za taka radę najsurowiej bym go zganił. Nie ma bowiem na całym świecie bardziej niebezpiecznej i bardziej pełnej trudów drogi, aniżeli ta, na którą on cię skierował. Jeśli pójdziesz dalej stosownie do jego rady, to się o tym niewątpliwie przekonasz. Już coś niecoś z tych trudności, jak mi się zdaje, dożyłeś, gdyż spostrzegam na tobie resztki błota z Bagna Rozterki. Ale to trzęsawisko to tylko początek boleści, które towarzyszą kroczącym tą drogą. Posłuchaj mnie ! Ja jestem starszy od ciebie. Na drodze, na której się znajdujesz, najprawdopodobniej napotkasz na takie rzeczy jak: zmęczenie, ból, głód, niebezpieczeństwa, nagość, miecz, lwy, smoki, ciemność – jednym słowem: śmierć. Po co więc jeszcze inne rzeczy wymieniać ? To co mówię, jest niewątpliwie prawdą, gdyż zostało potwierdzone wieloma świadectwami. Dlaczego człowiek miałby tak bezmyślnie narażać się na zgubę przez usłuchanie kogoś obcego ?”
Chrześcijanin. „Ależ panie mój, brzemię, które znajduje się na moich plecach jest czymś znacznie gorszym, aniżeli te wszystkie rzeczy, które wymieniłeś ! Nie – ja jednak nie będę się martwił o to, co mnie spotka po drodze, bylebym tylko mógł być uwolniony od mego brzemienia !”

Mędrek. „W jaki sposób po raz pierwszy odczułeś, że je masz na sobie ?”
Chrześcijanin. „Przez czytanie tej Księgi, którą trzymam w ręce”.
Mędrek. „Tak właśnie myślałem. Przytrafiło ci się to samo, co i innym słabym ludziom, którzy zaczęli się  bawić sprawami zbyt wysokimi dla nich, wskutek czego nagle wpadli w ten sam kłopot, co i ty. Kłopoty te nie tylko pozbawiają człowieka wszystkich sił (co zauważyłem i u ciebie), ale gnają ich do desperackich poczynań, aby otrzymać – sami nie wiedza co”.

Chrześcijanin. „Ja wiem, co pragnę otrzymać. Mnie chodzi o uwolnienie od ciężkiego brzemienia”.
Mędrek. „Ale dlaczego ulgi szukasz na tej drodze, skoro widzisz, że jest ona najeżona tak wieloma niebezpieczeństwami, tym bardziej, że (jeślibyś tylko miał cierpliwość, aby mnie wysłuchać) ja mógłbym cię skierować do uzyskania tego, czego pragniesz, bez narażania się na te wszystkie niebezpieczeństwa, które tu na ciebie czyhają. Tak jest – a lekarstwo jest tuż – pod ręką. Poza tym muszę jeszcze nadmienić, że zamiast niebezpieczeństw, napotkasz na zupełne bezpieczeństwo, na przyjaźń i zadowolenie”.

Chrześcijanin. „Proszę cię, panie, objaw mi tę tajemnicę !”
Mędrek. „To prosta rzecz. Otóż tam,  w tamtej wiosce, która nazywa się Usprawiedliwienie przez Zakon, mieszka pewien obywatel, pan Litera Zakonu, mąż bardzo sprawiedliwy (i cieszący się bardzo dobrą opinią). On właśnie ma dużą wprawę w udzielaniu pomocy takim ludziom jak ty i w uwalnianiu ich od brzemion. O ile mi wiadomo, uczynił on w tym kierunku wiele dobrego. Ponadto jest jeszcze jedna ważna rzecz, którą należy wspomnieć. Ma on wprawę w leczeniu tych, którzy wskutek noszenia takiego brzemienia popadli w pewnego rodzaju osłabienie władz umysłowych. Do niego zatem winieneś się udać, tak jak powiedziałem, a zaraz otrzymasz pomoc. Dom jego znajduje się w odległości niespełna jednej mili stąd. Jeślibyś go nie zastał w domu, to może ci pomóc jego syn. Jest to przystojny młodzieniec, któremu na imię Usłużniś. On dopomóc w takich sprawach potrafi równie dobrze jak jego ojciec. Tam więc, uważam, zostanie z ciebie zdjęty twój ciężar, a jeślibyś nie miał zamiaru powracać do poprzedniego miejsca zamieszkania – czego i ja bym ci nie radził, to możesz posłać po twoją żonę i dzieci, aby przyszli i zamieszkali z tobą w tej wiosce, gdzie szereg domów jest obecnie do wynajęcia za stosunkowo umiarkowanym czynszem. Żywność jest tam również tania i dobra, co życie twe uczyni jeszcze bardziej szczęśliwe. Poza tym będziesz miał z całą pewnością uczciwych sąsiadów, godnych zaufania pod każdym względem”.

W tym momencie Chrześcijanin na chwilę się zatrzymał, myśląc o tym co usłyszał, z czego po chwili taki wyciągnął wniosek: jeśli to, co ten pan mówi jest prawdą, to najmądrzejszą rzeczą będzie przyjąć jego radę. Dlatego też odezwał się w następujący sposób:
„Panie, którędy prowadzi droga do domu tego zacnego męża ?”

Mędrek. „ Czy widzisz to wzgórze ?”
Chrześcijanin. „Tak, bardzo dobrze”.
Mędrek. „Koło tej właśnie góry musisz przejść, a pierwszy dom, do którego przyjdziesz, to właśnie jego”.

Tak więc Chrześcijanin zszedł ze swojej drogi, aby udać się po pomoc do domu pana Litery Zakonu. Gdy zbliżył się jednak do tej góry, stwierdził, że jest ona znacznie wyższa, niż wyglądała z pewnego oddalenia, a ta część, która była najbliżej drogi, formalnie nad nią zwisała i to do tego stopnia, że Chrześcijanin bał się posunąć dalej naprzód w obawie, że ta góra się zawali i spadnie mu na głowę. Zatrzymał się więc, nie wiedząc, co robić dalej. Brzemię jego wydawało mu się teraz cięższe niż poprzednio. Z góry tej zaczęły też buchać płomienie (2 Mojż. 19,16.18), które napełniły Chrześcijanina obawą, że zostanie spalony. Zaczął więc drżeć ze strachu i cały oblał się potem, bardzo żałując, że posłuchał rady pana Mędrka. W tej chwili ujrzał zbliżającego się ku niemu Ewangelistę, a na jego widok rumieniec wstydu oblał jego twarz. Ewangelista przybliżał się coraz bardziej ku niemu, a oblicze jego było pełne surowości, co widząc Chrześcijanin, poczuł wielki strach. Wreszcie Ewangelista zaczął rozmowę z Chrześcijaninem:

Ewangelista. „Co ty tu robisz Chrześcijaninie ?”

Chrześcijanin nie wiedział jak odpowiedzieć na to pytanie, dlatego też najpierw stał przez chwilę przed Ewangelistą jak niemowa.
Ewangelista więc pytał dalej: „Czyż nie ty jesteś tym człowiekiem, którego znalazłem we łzach poza murami Miasta Zagłady ?”

Chrześcijanin. „Tak jest, drogi panie, to jestem właśnie ja”.
Ewangelista. „Czyż nie skierowałem cię do Ciasnej Bramy ?”
Chrześcijanin. „Tak jest, drogi panie”.
Ewangelista. „Jakże się więc to stało, że tak prędko zboczyłeś na inną drogę ? – wszak nie jesteś w tej chwili na właściwej drodze !”
Chrześcijanin. „Tuż po wyjściu z Bagna Rozterki, spotkałem pewnego męża, który mi powiedział, że jeśli się udam do wioski, która jest przede mną, to znajdę człowieka, który zdejmie ze mnie moje brzemię”.
Ewangelista. „Cóż to był za jeden ?”
Chrześcijanin. „Wyglądał na porządnego człowieka i dużo rzeczy mi powiedział, aż wreszcie mnie nakłonił do poddania się jego radom; przyszedłem więc na to miejsce. Gdy jednak zobaczyłem tę górę z bliska i zauważyłem jak zwisa ona nad drogą, to się zatrzymałem w obawie, że mi spadnie na głowę”.
Ewangelista. „Cóż ci ten maż powiedział ?”
Chrześcijanin. „No cóż – najpierw zapytał mnie, dokąd idę, na co mu dałem odpowiedź”.
Ewangelista. „A co on powiedział wtedy ?”
Chrześcijanin. „Zapytał, czy mam rodzinę, na co mu też odpowiedziałem, że ją mam, ale że z powodu bardzo uciskającego mnie brzemienia, które mam na plecach, nie mogę się nimi tak cieszyć, jak dawniej”.
Ewangelista. „Co powiedział potem ?”
Chrześcijanin. „ Poradził mi wyzbyć się mojego brzemienia prędko, przyznałem mu się bowiem, że szukam ulgi i że dlatego się udaję do Bramy, która znajduje się tam dalej, gdzie mam otrzymać pouczenie, w jaki sposób się dostać do miejsca, w którym mógłbym doznać tej ulgi. Na to on mi oświadczył, że chciałby mi wskazać lepszą i krótszą drogę, nie najeżonymi tyloma trudnościami, jak ta, która ty mi wskazałeś. Powiedział mi, że ta droga zaprowadzi mnie do domu pewnego męża, który posiada umiejętność zdejmowania tego rodzaju brzemion. Tak więc uwierzywszy mu, opuściłem drogę, na której się znajdowałem i udałem się na tę, ufając, że wnet będę się mógł pozbyć mojego brzemienia. Gdy jednak przyszedłem tutaj i zobaczyłem jak te rzeczy wyglądają w rzeczywistości, to ze strachu, jak już powiedziałem, w obliczu niebezpieczeństwa zatrzymałem się. Ale teraz nie wiem, co dalej robić”.

Ewangelista. „Wobec tego stój przez chwilę spokojnie, abym ci mógł wskazać, co mówi Słowo Boże”. Chrześcijanin słuchał tych słów, drżąc na całym ciele. Ewangelista zaś tak ciągnął dalej: „Patrzajcie, abyście nie gardzili tym, który mówi; albowiem jeśliż oni nie uszli kary, którzy gardzili tym, który na ziemi na miejscu Bożym mówił, daleko więcej my, jeśliże się od tego, który z nieba jest, odwrócimy” (Żyd. 12,25 / Hebr.). Potem jeszcze rzekł tak: „A sprawiedliwy z wiary żyć będzie; a jeśliby się kto schraniał [cofał], nie kocha się w nim dusza moja” (Żyd. 10,38 / Hebr.). Po tych słowach dał mu takie wyjaśnienie odnośnie ich zastosowania: „Ty jesteś tym człowiekiem, który się sam pogrąża w nieszczęście. Tyś zaczął odrzucać radę Najwyższego i odwracać swoje nogi od drogi pokoju, ryzykując niechybnie zatracenie”.

Przy tych słowach Chrześcijanin upadł u jego nóg jak nieżywy, ale po chwili zaczął krzyczeć: „Biada mi, gdyż jestem zgubiony”. Gdy zobaczył to Ewangelista, chwycił go za prawą rękę, mówiąc: „Wszelki grzech i bluźnierstwo ludziom odpuszczone będzie …” (Mat. 12,31); „… nie bądź niewiernym, ale wiernym” (Jan. 20,27). Wtedy Chrześcijanin przyszedł nieco do siebie, i drżąc cały, znowu stanął przed Ewangelistą.
Ewangelista zaś mówił do niego dalej: „Zwróć baczną uwagę na te rzeczy, które ci teraz powiem. Ja ci bowiem wyjaśnię, kim był ten, który cie zwiódł i kim jest ten, do którego cię posłał. Mąż, któregoś spotkał, nazywa się Mędrek* – i słusznie tak się nazywa; po części dlatego, że zna tylko naukę tego świata (1 Jana 4,5) i z powodu zawsze uczęszcza do miasta Usprawiedliwienie przez Zakon – do kościoła, a po części dlatego, że tę naukę najbardziej lubi, gdyż uwalnia go ona od Krzyża (Gal. 6,12). Ponieważ zaś jest cielesnego usposobienia, więc stara się przeszkodzić mi na moich drogach, chociaż wiodą one ku dobru.
Otóż są trzy rzeczy w radzie tego człowieka, którymi winieneś się brzydzić:
1. To, że cię odwrócił od prawej drogi.
2. To, że usiłował obrzydzić ci Krzyż.
3. To, że nogi twoje skierował na drogę, która prowadzi do królestwa śmierci.
Tak więc po pierwsze winieneś się brzydzić odwróceniem cię od prawej drogi – i zaiste też wyrażeniem na to zgody z twojej strony ! Oznacza to bowiem odrzucenie rady Bożej, a przyjęcie raczej rady takiego Mędrka. Pan mówi: „Usiłujcie, abyście weszli przez ciasną bramę” (Łuk. 13,24), a to jest właśnie Brama, do której ja cię posłałem. „Albowiem ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do żywota, a mało ich jest, którzy ją znajdują” (Mat. 7,13-14). Od tej właśnie Ciasnej Bramy i od drogi do niej wiodącej, odwrócił cię ów zły człowiek, przywodząc cię niemal do zagłady. Miej zatem w obrzydzeniu to odwrócenie cię od właściwej drogi i brzydź się sam sobą za to, żeś go posłuchał.
Po drugie: musisz się brzydzić tym, że usiłował uczynić ci Krzyż czymś wstrętnym. Winieneś bowiem cenić go więcej aniżeli skarby Egiptu (Żyd. 11,25-26 / Hebr.). A zresztą, Król Chwały oświadczył ci, że ten, który pragnie zachować duszę swoją, musi ją stracić. A jeśli kto  idzie do Mnie, a nie ma w nienawiści ojca swego, i matki, i żony, i dzieci, i braci, i sióstr, nawet i duszy swojej, nie może być uczniem Moim (Łuk. 14,26). Powiadam zatem, że gdyby ktoś usiłował cię przekonać, że śmiercią twoją będzie coś, o czym prawda mówi, że to jest konieczne, aby odziedziczyć żywot wieczny, to tego rodzaju doktryną musisz się brzydzić.
Po trzecie: musisz mieć w nienawiści fakt skierowania twych nóg na drogę, która prowadzi do królestwa śmierci. Aby sobie z tego zdać sprawę, musisz wiedzieć, do kogo cię posłał i jak ta osoba jest zupełnie bezsilna, jeśli chodzi o uwolnienie cię od twojego brzemienia.
Mąż, do którego cię Mędrek posłał, nazywa się Litera Zakonu i jest synem niewolnicy, która teraz jest w niewoli wraz ze swymi dziećmi, czego symbolem jest ta właśnie Góra Synaj, która groziła ci spadnięciem ci na głowę. A zatem – jeśli ona wraz z dziećmi swymi jest w niewoli (Gal. 4,21-27), to jakże mógłbyś się po niej spodziewać, że cię wyswobodzi ? Ten Litera Zakonu nie jest więc w stanie uwolnić cię od twego brzemienia. Żaden człowiek jeszcze nie został uwolniony przez niego, ani też uwolnionym pewnie nigdy nie zostanie. Z uczynków Zakonu – Bożego prawa, nie można bowiem być usprawiedliwionym. Przez czynienie ich żaden człowiek nie może się więc pozbyć swojego brzemienia. Dla tej przyczyny pan Mędrek jest tym rzeczom obcy, a pan Litera Zakonu jest oszustem. Jeśli zaś chodzi o jego syna – Usłużnisia, to pomimo jego przesadnie uśmiechniętego wyglądu, jest on obłudnikiem i nie może ci pomóc. Wierz mi, że to wszystko, co ci ten człowiek nagadał, jest niczym innym, jak tylko próbą podstępnego wydarcia ci zbawienia, poprzez odwrócenie cię od drogi, na którą cię skierowałem”.
Po wypowiedzeniu tych słów Ewangelista głośno zawołał do Nieba, prosząc o potwierdzenie tego, co powiedział. Na to z góry, pod którą stał biedny Chrześcijanin, odezwały się słowa i wybuchnął ogień, który sprawił, że mu się włosy podniosły na głowie. Słowa były następujące: „Albowiem ile ich jest z uczynków zakonu, pod przekleństwem są; bo napisane: Przeklęty każdy, który by nie został we wszystkim, co napisane w księgach zakonu, aby to czynił” (Gal. 3,10).
Od tego momentu Chrześcijanin spodziewał się już tylko śmierci i zaczął żałośnie płakać, przeklinając tę chwilę, w której spotkał pana Mędrka i nazywając się po tysiąckroć głupcem za to, że usłuchał jego rady. Bardzo też był zawstydzony tym, że argumenty tego człowieka, pochodzące wyłącznie z pobudek cielesnych, taką miały nad nim moc, że go skłoniły do opuszczenia prawej drogi. Po chwili zwrócił się jednak do Ewangelisty z następującymi słowami: „Jak myślisz, panie, czy jest jeszcze jakaś nadzieja dla mnie ? Czy mogę wrócić i teraz pójść w kierunku tej wąskiej Bramy ? Czy nie zostanę za mój czyn pozostawiony mojemu losowi i odesłany stamtąd ze wstydem ? Tak mi żal, że usłuchałem rady tego człowieka – czy grzech mój może mi być odpuszczony ?”
Na to odpowiedział Ewangelista: „Zaiste grzech twój jest bardzo wielki, gdyż przezeń popełniłeś podwójne zło: opuściłeś właściwą drogę, aby kroczyć po zakazanej. Pomimo to jednak Mąż, który jest przy Bramie, przyjmie cię (Jan 6,37). Tylko pamiętaj: strzeż się ponownego zboczenia z drogi, abyś snać** nie zginął, gdyby się najmniej zapaliła popędliwość Jego” (Psalm 2,12).
Chrześcijanin zawrócił więc w kierunku powrotnym, a Ewangelista ucałowawszy go, uśmiechnął się do niego i życzył mu błogosławieństwa Bożego w podróży. Poszedł więc z pośpiechem, nie mówiąc po drodze ani słowa do nikogo. Nawet, gdy się go ktoś o coś pytał, nie odważył się udzielić odpowiedzi. Tak szedł przez cały czas, jak długo znajdował się na zakazanym gruncie, nie czując się ani trochę bezpiecznym, dopóki nie osiągnął tej drogi, którą opuścił wskutek namowy pana Mędrka.

(koniec rozdziału trzeciego)
cdn …


*  Gdy posłuch Chrześcijanin cielesności da,
    Wnet drogę swą straci, straszną karę ma.
    Już Mędrek ci inną drogę wskazać chce,
    Do strasznej niewoli – tobie dziecko me !

** … lub snadź: zapewne, prawdopodobnie, widocznie (Słownik Języka Polskiego) - przypisek HW (AG) 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz