neo-protestantyzm konserwatyzm biblijny

niedziela, 2 czerwca 2019

Ze starej biblioteczki (1) ...

Czas

Wydaje się, że większość wierzących ma trudności z uświadomieniem sobie i pogodzeniem się z nieubłaganym faktem, że Bóg nie uznaje pośpiechu w rozwijaniu naszego chrześcijańskiego życia. Jego działanie jest działaniem wiecznym; działa On od wieczności i po wieczność ! Wielu ma odczucie, że jeśli nie posuwają się do przodu szybko i nieprzerwanie, to nie robią żadnego postępu. Owszem, prawdą jest, że nowonawrócony często trwa w szybkim biegu w pierwszym okresie swego duchowego rozwoju, ale jeśli jego wzrost ma być wzrostem zdrowym, prowadzącym ostatecznie do dojrzałości, to jego tempo nie będzie ciągle tak szybkie. Sam Bóg będzie je zmieniał. Ważne jest, aby o tym wiedzieć, ponieważ w większości przypadków pozorne odchylenie od stanu, który ogół uważa za normę, nie jest, jak sądzi wielu, sprawą ponownego upadku w grzech.
John Darby wyjaśnia to w ten sposób: „To Boża metoda odstawić ludzi na bok po ich pierwszym starcie po to, aby umarło ich zaufanie we własne siły. Mojżesz, na przykład, miał czterdzieści lat, kiedy po swym pierwszym starcie musiał uciekać. Paweł także został odstawiony na trzy lata, po swym pierwszym wejściu ze świadectwem. Dzieje się tak nie dlatego, że Bóg nie uznaje pierwszego, szczerego świadectwa. To my musimy poznać samych siebie, musimy poznać, że jesteśmy bezsilni. W ten sposób musimy się uczyć. Dopiero wówczas, nauczeni polegania na Panu, możemy bardziej dojrzale, z większym doświadczeniem troszczyć się o duszę”.
Życie chrześcijańskie dojrzewa i wydaje owoc raczej według zasady wzrostu z 2 Listu Piotra 3,18*; niż dzięki gwałtownym wysiłkom i „przeżyciom religijnym”.

*„Wzrastajcie raczej w łasce i w poznaniu Pana naszego i Zbawiciela Jezusa, Chrystusa”.

Właśnie dlatego proces ten wymaga wiele czasu. Jeśli nie uświadomimy sobie tego i nie pogodzimy się z tym, będziemy ciągle zawiedzeni, nie mówiąc już o barierze, na jaką napotyka proces rozwoju, przez który chce nas przeprowadzić nasz Ojciec. Oto jak ilustruje to dr A. H. Strong: „Jeden ze studentów zapytał dyrektora swojej szkoły, czy nie mógłby studiować według skróconego toku studiów. «Owszem – odpowiedział dyrektor – możesz, to zależy od tego, kim chcesz być. Jeśli Bóg chce stworzyć dąb, przeznacza na to sto lat, jeśli dynię, wystarczy pół roku»”. Strong w mądry sposób wykazuje także, że: „wzrost chrześcijanina, jak wzrost drzewa, nie jest czymś jednostajnym i równomiernym. W niektórych miesiącach roku wzrost drzewa jest szybszy niż w pozostałych. Jednakże w ciągu tych pozostałych miesięcy przyrośnięte włókna twardnieją. Bez tego drzewo jako budulec byłoby bezużyteczne. Okres szybkiego wzrostu, kiedy włókna drzewa odkładają się między korą a drewnem, trwa tylko cztery do sześciu tygodni w  maju, czerwcu i lipcu.
Powiedzmy sobie to raz na zawsze – do prawdziwej wielkości nie dochodzi się skrótami. Droga meteoru jest krótka. Świeci on pełnym blaskiem, ale rychło gaśnie. Nie tak jest z gwiazdą, na której może słabszym, ale pewnym świetle tak często polegają żeglarze. Jeśli nie uznamy i nie przyjmiemy całym sercem czynnika czasu, wciąż zagrażać nam będzie niebezpieczeństwo zwrócenia się ku złudnym skrótom, ku ścieżce prowadzonej przez „przeżycia” i „błogosławieństwa”. Tam człowiek zostaje beznadziejnie wciągnięty w wir wciąż zmieniających się uczuć, odciągnięty od pewnych przystani faktów biblijnych i zdany na łaskę wiatru i fal, bez steru.
George Goodman pisze na ten temat: „Niektórzy zostali uwiedzeni wyznając doskonałość i pełne uwolnienie, ponieważ w czasie, gdy o tym mówią, są szczęśliwi i pełni ufności wobec Pana. Zapominają oni, że nie to, co jest przeżyciem chwili owocuje na rzecz dojrzałości, ale cierpliwe trwanie w czynieniu dobra. Kosztowanie Bożej łaski to jedna rzecz, a trwanie w niej, przejawianie jej w charakterze, w zachowaniu, normalnym, codziennym życiu, to inna rzecz. Przeżycia i błogosławieństwa, będące prawdziwym nawiedzeniem miłosierdzia Pana, są niewystarczające same w sobie, aby oprzeć się na nich, i nie one mają nas wieść do chwały. Nie powinniśmy traktować ich jako magazynu łaski na dni przyszłe lub jako lekarstwa na wszystko. Nie. Owoc dojrzewa powoli, dni słoneczne i burze zaznaczają w tym swój udział. Błogosławieństwo będzie następowało za błogosławieństwem, burza za burzą, zanim owoc w pełni dorośnie, zanim osiągnie dojrzałość”.
Taką metodę stosuje Bóg, nasz Gospodarz, kierując naszym duchowym wzrostem. Pozwala nam przeżywać tak ból, jak i radość, doznawać i cierpień i szczęścia, zaliczać niepowodzenia i sukcesy, przechodzić przez okresy nieaktywności i służby, nosić na ciele i śmierć, i życie.
Pokuszenie pójścia skrótami jest szczególnie mocne wtedy, gdy nie dostrzegamy wartości, nie poddajemy się myśli o potrzebie elementu wartości czasu w duchowym wzroście. W prostej ufności musimy spocząć w Bożych rękach „mając tę pewność, że Ten, który rozpoczął w nas dobre dzieło, będzie je też pełnił aż do dnia Chrystusa Jezusa” (Filip.1,6). Zabierze to wiele czasu ! Ale Bóg działa po wieczne czasy, dlaczego więc mamy martwić się o czas ?
Potwierdza to Graham Scroggie, gdy mówi: „Duchowa odnowa jest procesem stopniowym. Każdy wzrost jest procesem postępującym, a im „doskonalszy” organizm, tym proces ten jest dłuższy. Przechodzi on z miary w miarę; trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny, stokrotny (2 Kor.4,10): „Zawsze śmierć Jezusa na ciele swoim noszący, aby i życie Jezusa na ciele naszym się ujawniło”. Przebiega on etapami: najpierw źdźbło, potem kłos, potem, pełne ziarno w kłosie. „Bo ziemia sama z siebie owoc wydaje, najpierw trawę, potem kłos, potem pełne zboże w kłosie” (2 Kor.4,28). Przebiega on dzień po dniu. Jakże różnią się one między sobą ! Są dni wielkie, dni decydujących bitew, są dni ognia i miecza, dni triumfu w chrześcijańskiej służbie, dni, w których jest nad nami prawica Boża. Ale są także dni bezczynności, dni na pozór niepotrzebne, dni, w których nawet modlitwa i święte usługiwanie wydaja się być ciężarem. Czy i te dni są pod każdym względem dniami naszej odnowy ? Tak, gdyż każde przeżycie, które czyni nas bardziej świadomymi naszej potrzeby Boga, musi się przyczynić do naszego duchowego postępu, jeśli oczywiście nie odrzucamy Pana, który nas kupił”.
[...]  
Dopiero przeciętnie po piętnastu latach od rozpoczęcia dzieła ich życia w Chrystusie zaczęli rozpoznawać Pana Jezusa jako swoje życie, zaprzestali starań, by pracować dla Niego, zaczęli natomiast pozwalać Jemu działać przez nich. Niech to nas w żaden sposób nie zniechęca, niech nam raczej pomoże utkwić wzrok w wieczności, przez wiarę dążąc do tego, by pochwycić, jak On, Jezus Chrystus pochwycił nas. Zmierzajmy do celu, do nagrody w górze, do której zostaliśmy powołani przez Boga w Chrystusie Jezusie (Filip.3,12-14).
Nie pomniejsza to oczywiście wartości przeżyć, które są wynikiem obecności Ducha, przeżyć błogosławieństw czy nawet kryzysu. Trzeba jednak mieć do nich właściwe podejście: musimy pamiętać, że są one częścią składową całego i posiadającego wagę najwyższą, procesu wzrostu. Trzeba czasu, by poznać samego siebie; trzeba czasu, a wręcz wieczności, aby poznać naszego Pana Jezusa Chrystusa – Nieskończonego. Dzisiaj jest dzień stosowny dla przyłożenia ręki do pługa, dla podjęcia nieodwołalnej decyzji realizowania celu, jaki On ma dla naszego życia, to znaczy: „żeby poznać Go i doznać mocy zmartwychwstania Jego, stając się podobnym do Niego w Jego śmierci, aby tym sposobem dostąpić zmartwychwstania” (Filip.3,10-11).
„Tak często w czasie bitwy – mówi Austin-Sparks – przychodzimy do Pana, modlimy się, błagamy, wołamy o zwycięstwo, o panowanie, o władzę nad silami zła i śmierci. W myślach malujemy obraz Pana, który wkracza do walki z potężnym objawieniem Swojej mocy i jednym pociągnięciem wznosi nas w zwycięstwo oraz duchowe panowanie. Musimy poprawić ten sposób myślenia. To, co Pan czyni, służy rozwojowi naszemu i przygotowywaniu nas na przyjście czegoś. On wiedzie nas przez różne doświadczenia, posyła różne doznania, prowadzi nas drogą duchowego rozwoju, drogą ćwiczenia naszego wewnętrznego życia, dzięki czemu stajemy się w sposób naturalny posiadaczami większego dobra. (...)”.

„Nie wypędzę (Chiwwity, Kananejczyka, Chetyty) sprzed ciebie w jednym roku, aby kraj nie stał się pustkowiem i nie rozmnożył się w nim dziki zwierz na twoją szkodę. Będę ich wypędzał sprzed ciebie stopniowo, aż się rozrośniesz i będziesz mógł objąć kraj w posiadanie”
(2 Mojż.23,29-30).

[...]

Przedruk:
„Zasady duchowego wzrostu” Miles J. Stanford; wydane przez: „A Back to the Bible Publication Lincoln Nebraska, 68501, USA 1984r.” / Good News Broadcasting Association GB / Wydawnictwo „Łaska i Pokój”, Katowice 1994; wydanie II; redaktor: Marian J. Giertler; Rozdział 2 / s. 12-15. 




P.S.
W powyższym opracowaniu mowa jest jak czytamy o wzroście duchowym, na którego owoce potrzebny jest czas (w pielgrzymce naszej wiary); to proces trwający całe życie, czyli uświęcanie się – upodobnianie do Chrystusa. Tyczy się to ludzi już zbawionych / pojednanych z Bogiem na Jego zasadach (wg. Ewangelii Chrystusa). Owi Chrześcijanie biblijni z łaski Bożej wybrani i powołanirodzą się na nowo w Chrystusie przez Ducha Świętego (odrodzenie do nowego życia), duchowe zmartwychwstanie, jako wydarzenie (fakt świadomy), które dokonuje się raz na zawsze na początku życia chrześcijańskiego (Efez.2,1-5).
Następnie dochodzi do nawrócenie w Duchu Chrystusa (upamiętanie / przemiana umysłu – odwracanie się od grzechów, porzucanie ich ze skruchą). Nawrócenie jest nierozłączne z nowym narodzeniem (odrodzeniem na początku). Natomiast kolejnym etapem dla dzieci Bożych jest właśnie  uświecanie się, czyli owy proces wzrostu duchowego.

Systematyzując te pojęcia możemy rozdzielić je w następujący sposób:
1) Nowe narodzenie – moment przełomowy (nie emocjonalne doznania, nie przeżycia metafizyczne), narodzenie z Boga poprzez Jego Słowo / dostąpienie łaski zbawienia jako suwerenne działanie (inicjatywa) Boża wobec wybranych, np.: Jan.1,1-14; Dz.13,48; II Kor.5,17-21; I Ptr.1,23-25.

2) Nawrócenie – moment początkowy i kontynuowany przez całe życie / Boża interwencja i uzdalnianie człowieka przez Ducha do ciągłego umartwiania grzechu w sobie (starej natury człowieka), np.: Mar.1,15; Dz.3,19; Rzym.12,1-21; Kol.3,1-17.

3) Uświęcanie – nieustanny proces (progresja) przez całe życie / upodabnianie się do natury Syna Człowieczego; czyni to Duch Święty przy naszym udziale (współpracy), czyli tzw. chrześcijańska świętość w sprawiedliwości Chrystusa, np.: I Kor.6,1-20; II Kor.3,18; Gal.2,20; I Ptr.3,15-16.


Komentarz:
Artur Gorgoń
DG, 02.06.2019 

czwartek, 7 lutego 2019

Słowo Boże – napomina, pociesza, radzi ...

PRÓBY
„Najprościej mówiąc Biblia uczy, że Bóg dopuszcza rozmaite doświadczenia w naszym życiu. Posunę się dalej w tym stwierdzeniu: Bóg czasami sam organizuje różne sytuacje dla naszego dobra. Może to robić, aby nas ukarać za opieszałość i zaniedbanie, aby wzbogacać naszą wiarę, gdy sprawiamy wrażenie zadowolonych z niezbędnego minimum duchowego wzrostu i dojrzałości. Możemy zlekceważyć to napomnienie, lecz nie bądźmy zaskoczeni, jeśli zacznie się coś dziać i Bóg zacznie nas chłostać. Argument z Listu do Hebrajczyków z rozdziału 12 mocno do nas przemawia: „Koga Pan miłuje, tego smaga”. Jeśli nie doświadczyłeś Bożej chłosty, wątpię czy jesteś chrześcijaninem. Jeżeli nigdy nie miałeś żadnych problemów, twoje rzekomo chrześcijańskie przeżycie prawdopodobnie nie było duchowe, lecz psychologiczne. Chrześcijański realizm naucza, że Bóg dla naszego dobra będzie nas karał, jeśli nie będziemy zwracać uwagi na napomnienia Biblii. Bóg ma swoje metody. Nie postępuje w ten sposób wobec tych, którzy znajdują się poza Jego rodziną, lecz jeśli my jesteśmy Jego dziećmi, będzie smagał nas dla naszego własnego dobra różnorodnymi doświadczeniami. Nie twierdzę, że koniecznie tak się musi stać, mówię tylko, że może się tak zdarzyć.
Czasami Bóg zsyła na nas próby, aby przygotować nas do czegoś. Kiedy ma On dla człowieka szczególnie ważne zadanie do wykonania, zwykle wyznacza mu wpierw czas ciężkiej próby. To tak, jakby Bóg wolał nie używać tego człowieka, dopóki nie będzie go pewny. Możesz więc doświadczać akurat tego rodzaju przeżyć, ponieważ czeka na ciebie wielkie zadanie. Spójrz na Józefa i na wszystko, co mu się przydarzyło. Czy możesz wyobrazić sobie bardziej dramatyczne życie ? Wszyscy byli zwróceni przeciwko niemu. Pełni zazdrości bracia pozbyli się go. Został zabrany do Egiptu, a potem ludzie okazali mu wrogość. Nie uczynił nic złego, lecz okoliczności były przeciwko niemu, ponieważ był tym, kim był. Lecz w tym wszystkim Bóg przygotował go do piastowania wielkiego stanowiska, jakie miał mu zamiar powierzyć.
To samo dotyczy wszystkich wybitnych mężów Bożych; ich życie pełne było prób i trudności. Także i Paweł nie był tu wyjątkiem (II Kor.11 i 12).
Czasami Bóg przygotowuje człowieka na większą próbę, zsyłając nań wcześniej mniejsze doświadczenia. Również i w tym widzimy chwalebną miłość Bożą. Byłoby dla wierzącego czymś okropnym – niczym kubeł zimnej wody – zostać poddanym wielkiej próbie we wcześniejszym kontekście normalnego, niczym nie zakłóconego życia. Tak więc czasami Bóg w swojej czułości i miłości zsyła najpierw na nas mniejsze próby. Naszym punktem wyjściowym winna być więc prawda, która mówi, że Bóg wie, co jest dla nas najlepsze. My nie zawsze to widzimy, lecz Bóg tak, i jako nasz niebiański Ojciec dostrzega potrzebę i przypisuje odpowiednią próbę”.

Fragment z książki pt.: „Duchowa depresja. Jej przyczyny i leczenie” Martyn Lloyd – Jones; Wydawnictwo AREOPAG; wydanie pierwsze; Katowice, 1994; s.169-171 (Rozdział 16).

( ! ) Martyn Lloyd – Jones (1899-1981), to jeden z najwybitniejszych mówców chrześcijańskich. Jego książki pisane z perspektywy wieloletniego doświadczenia duszpasterskiego i kaznodziejskiego zyskały ogromną popularność nie tylko w środowiskach chrześcijańskich, a niektóre pozycje, takie jak na przykład „Duchowa depresja”, weszły do klasyki chrześcijańskiej literatury. 


PSALM 39 (Psalm Dawida)
1 Powiedziałem: Będę strzegł moich dróg, abym nie zgrzeszył językiem: nałożę na usta wędzidło, dopóki niegodziwy będzie przede mną.
2 Zaniemówiłem oniemiały, zamilkłem nawet w dobrej sprawie, lecz moja boleść się wzmagała.
3 Rozgorzało we mnie serce, gdy rozmyślałem, zapłonął ogień, a wtedy mój język tak przemówił:
4 PANIE, daj mi poznać mój kres i miarę moich dni, abym wiedział, jak jestem słaby.
5 Oto wymierzyłeś moje dni na szerokość dłoni, a mój wiek jest niczym przed Tobą; zaprawdę każdy człowiek, nawet najlepszy, jest całkowitą marnością. Sela.
6 Doprawdy człowiek przemija jak cień; doprawdy na próżno się kłopocze; gromadzi, a nie wie, kto to zabierze.
7 A teraz czego mam oczekiwać, Panie ? W Tobie jest moja nadzieja.
8 Uwolnij mnie od wszystkich moich występków, nie wystawiaj mnie na pośmiewisko głupca.
9 Zamilkłem i  nie otworzyłem moich ust, bo Ty to sprawiłeś.
10 Oddal ode mnie Twoje karanie, bo ginę od uderzeń Twojej ręki.
11 Gdy karą chłoszczesz człowieka za nieprawość, to jak mól niszczysz jego piękno; doprawdy marnością jest każdy człowiek. Sela.
12 Wysłuchaj mojej modlitwy, PANIE, i nakłoń ucha na moje wołanie; nie bądź głuchy na moje łzy, bo jestem gościem u Ciebie i przychodniem, jak wszyscy moi ojcowie.
13 Oszczędzaj mnie, abym się wzmacniał, zanim odejdę i już mnie nie będzie.


[Teks według tłumaczenia Uwspółcześnionej Biblii Gdańskiej / UBG – Fundacja „Wrota Nadziei”, Toruń 2013] 

( ! ) To jest prawdziwa postawa wobec Boga / powyższy Psalm: skrucha – „upamiętanie się” (pokuta) i nadzieja, co do łaski zbawienia jaką nam daje Stwórca.
A nie ta „rozwodniona ewangelia sukcesu” - ludzkich potrzeb i pożądliwości, którą się pasiecie drodzy chrześcijanie np. na Facebooku, że Pan Bóg ma spełniać wasze prośby i oczekiwania w modlitwach przypominających: „listę zakupów”. Nazbieraliście sobie tych fałszywych „nauczycieli” (i polecacie ich innym), a te wilki i wilczyce – mamią was gładką mową i łechcą wasze ego ...
Bóg błogosławi wedle własnej woli, która często rozmija się z naszą wolą ! Szukacie terapii ludzi czy wąskiej drogi i ciasnej bramy prowadzącej do zbawienia ?
Powyższy Psalm mówi też o Bożym wychowaniu, a nie o ciągłych nagrodach cielesnych. Polecam pod rozwagę i studium, np.: Rzym. 1,1-9,33 i 12,1-3. 


* * *
„Co ma robić ten, kto nie może wierzyć ?” *
1) Proście Boga o światło !
On jest tuż obok was. Powiedzcie Mu: „Panie, pozwól mi przyjść do wiary. Pozwól, abym ujrzał światło”. On to usłyszy.

2) Liczcie się z tym, że Bóg jest obecny !
Jezus jest blisko ! Usiądźcie w samotności i powiedźcie Mu: „Panie Jezu, chcę Ci oddać moje życie”. Tak zrobiłem, gdy będąc człowiekiem bezbożnym, nagle poczułem lęk przed Bogiem, a potem usłyszałem o Jezusie.

3) Czytajcie Biblię !
Spędzajcie kwadrans dziennie sam na sam z Jezusem. Czytając Biblię, słuchajcie, co Bóg ma wam do powiedzenia. Czytajcie słuchając. A potem ... powiedzcie: „Panie Jezu, mam Ci tyle do powiedzenia. Nie mogę sobie poradzić z moim życiem. Pomóż mi”.

4) Szukajcie społeczności.
Szukajcie społeczności z ludźmi, którzy również z całego serca chcą być Chrześcijanami. Nie żyjcie samotnie. Na drodze do Nieba nie ma samotnych wędrowców. Szukajcie społeczności z Chrześcijanami, którzy idą tą samą drogą !

* Książka pt.: „Jezus naszym przeznaczeniem” Wilhelm Busch; s. 127-128.